wtorek, 11 sierpnia 2009
I znowu Visby
76 km
Pobudka w miłym miejscu z widokiem na wyspy. Pustki, cisza i szum morza, jedynie jakiś pan przemyka z aparatem, fotografuje ptaki. Po przepierce i zapakowaniu ruszamy w stronę Visy. Cały czas po lewej stronie mamy widok na wyspy. Dzisiejszy dzień chcemy potraktować lekko, ponieważ do Visy mamy już niedaleko. W Djupvik kąpiemy się w zimnym morzu. Jedziemy już teraz po terenach turystycznych, mijamy małe szwedzkie domki letniskowe. Niektóre są naprawdę piękne – z wielkimi oknami z widokiem na morze, z kwiatkami wokół tarasu, z drewnianym stołem i krzesłami przed domem. Klimat bardzo sielski i relaksowy. Trochę gubimy drogę ale w rezultacie jedziemy do Fröjel – oglądamy kościół, bardzo mi się podobają te ascetyczne wnętrza – żadnych obrazów, witraży, tylko ołtarz, organy, drewniany krucyfiks i ławki. Jedziemy ścieżką rowerową w stronę Visy. W Klintehamn w ICA kupujemy wodę, szwedzkie piwo z 2,8% alkoholu, sałatkę ziemniaczaną, tuńczyka i coś jakieś białe kulki rybne. W Tofcie skręcamy na skansen Wikingów. Rezygnujemy z wejścia, bo bilet dla jednej osoby kosztuje 94korony. Dla nas, to dużo, dla Szwedów nie, skoro oni dają za bagietkę 34 korony. Niestety drogi kraj, a Gotlandia już w ogóle bardzo droga.
Za Toftą nieopatrznie wjeżdżamy na teren jednostki wojskowej. Przez 10 km las, las, las, las i raz jeszcze las. Do rozbicia namiotu miejsca ogrom ale jak na poinformowały tabliczki namiotów rozbijać nie można. Ciekawe czy strzelają do namiociarzy. Jedziemy, jedziemy i końca drogi nie widać. Jeszcze na domiar złego zaczęło padać. W końcu wyjeżdżamy z jednostki, okazuje się, ze wybrzeże trochę się nam podniosło i jesteśmy na wysokim klifie. Niestety nie ma miejsca na biwak, wszędzie letnie domki Szwedów.
Dojeżdżamy do Visy, na polu namiotowym okazuje się, że doba kosztuje 175 koron – dużo, więc jedziemy szukać jakiegoś miejsca na dziko. Zjeżdżamy na jakieś pole – jednak straszno tu, jakoś dziwnie, jeszcze ktoś sobie postawił krzesełko na środku, chyba do obserwacji zajęcy, ponieważ pełno ich tu skacze. Jedziemy dalej, w efekcie trafiamy na miłe pole z małymi krzaczkami, rozbijamy się zaraz obok jednego z nich. Widać morze z klifu, ale zamiast szumu fal słychać szum samochodów z pobliskiej szosy do centrum Visby. Na szczęście cykają świerszcze.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz