niedziela, 13 czerwca 2010

Łódź-Las Wiączyński-Wiśniowa Góra-Łódź

Szlak po wschodniej części regionu - 68 km




Po deszczowym tygodniu niedziela przywitała nas słonecznie, więc grzechem było nie pojechać na wycieczkę rowerową. Postanowiliśmy porzucić północną część regionu łódzkiego i zaplanowaliśmy trasę po jego wschodniej części. Chcieliśmy wyjechać na północy Łodzi a wjechać z powrotem na południu. Oczywiście rozpoczęliśmy od wjazdu w Łagiewniki, w których od razu wskoczyliśmy na ulicę Wycieczkową. Od początku jechaliśmy szlakiem czerwonym, który kierował nas cały czas prosto ku ulicy Kryształowej i Łupkowej. Przejeżdżamy ulicę Strykowską i Okólną. Jedziemy przez teren łąkowy, brzozowy i krzakowy - czyli generalnie ani to pola, ani las. Ulicą Moskuliki kierujemy się wzdłuż obszaru Wzniesień Łódzkich, zamiast jechać cały czas prosto skręcamy w prawo w ulicę Marmurową i dlatego gubimy szlak czerwony i dojeżdżamy do ulicy Brzezińskiej, do której nie mieliśmy dojechać, bo jest ruchliwa i smrodliwa. Wracamy i wjeżdżamy w pierwszą równoległą ulicę do Brzezińskiej, czyli Beskidzką, później pierwsza w lewo Iglasta, znowu pierwsza tym razem w prawo i jesteśmy na Jana Kasprowicza, przy której stoi piękny dom z ogromnym terenem zaraz przy Krajobrazowym Parku. Ulicą Kasprowicza dojeżdżamy już do Nowosolnej.

W Nowosolnej kierujemy się według drogowskazów na Wiączeń. Miła droga, mało ruchliwa i wśród drzew. We wsi Wiączeń odbijamy w lewo na las. Cały czas trzymamy się czerwonego szlaku. W lesie jest zatrzęsienie komarów, mała przerwa na wzmocnienie sił okazuje się mikroskopijną przerwą. Komary obsiadają człowieka w trybie błyskawicznym. Jedziemy lasem ścieżką kierując się na północ a dojeżdżając do czarnego szlaku odbijamy na wschód. W lesie mało ludzi i spotykamy tylko jednego rowerzystę, Las Wiączyński chyba jest mało popularny. Wyjeżdżając z lasu jedziemy krętą drogą i czuję się jak na jakimś górzystym szlaku, docieramy do Małczewa. Obieramy kierunek na południe i jedziemy do Adamowa, a dalej do Jordanowa. W Jordanowie pijemy oldschol'ową oranżadę w butelce o smaku pomarańczy i landrynki. Jedziemy prosto na Bedoń. Myślałam, że droga do Andrespola będzie dłuższa a tu się okazuje, że jest tak krótka, że za Andrespolem zaraz jest Wiśniowa Góra. Ta miejscowość zrobiła wrażenie śniętego miasteczka, w którym absolutnie nic się nie dzieje. Skręcamy w prawo w ulicę Kolumny i tu już cały czas prosto jedziemy w stronę Łodzi. Droga jest dość ruchliwa i jedzie się w mało komfortowych warunkach. Wjeżdżamy do Łodzi od strony Carrefoura przy Rzgowskiej. Dobrze, że w tych okolicach mamy możliwość napełnienia żołądków obiadem, tym samym nabieramy sił do tego aby przebić się przez całą Łódź na Bałuty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz