niedziela, 30 maja 2010

Łódź-Grotniki-Łódź



Sympatyczna wycieczka niedzielną porą, której długość wynosi 54 km.

Ruszamy tradycyjnie z Lasu Łagiewnickiego, jak to w niedzielę w Arturówku tłumy, przy piwie, przy wodzie i przy kiełbasie. Jedziemy przez las czerwonym szlakiem dojeżdżamy do szpitala i tam przecinając ulicę jedziemy cały czas prosto polną dróżką. Przejeżdżamy przez Łagiewniki Nowe - bardzo spokojna miejscowość. Jedzie się miło, bo słońce przygrzewa ale od samego początku naszej wycieczki czuć wiszącą nad nami burzę. Na razie słońce grzeje a na niebie białe chmurki, jednak powietrze dość ciężkie i ewidentnie burzowe - wiem, że zmoczy nas na bank. Następna miejscowość to Maciejów i tu na skrzyżowaniu przy krzyżu jedziemy w lewą stronę w kierunku Dąbrówki.

Droga prowadzi przez szosę i wsie, ale do lasu już niedaleko. Z Dąbrówki wjeżdżamy do Rosanowa i tu zaczyna się większe zagęszczenie drzew. Nie wiem kto mieszka w Rosanowie ale okoliczne domy są NAPRAWDĘ wypasione, i te letnie i te całoroczne. Miejsce do mieszkania wymarzone - w lesie sosnowym, cisza i zieleń. Za Rosanowem, Lućmierz z pięknymi nazwami ulic - Agaty, Katarzyny, Stanisława etc. :) Tu podążając za miejscową mapą, która wymalowana jest starannie na wielkiej blaszanej tablicy, jedziemy prosto lasem do Grotnik. Leśne ścieżki ładne, tylko szkoda, że prowadzą przez żwirową drogę, a nie przez leśną ściółkę między drzewami. W Grotnikach pusto, jeszcze przed sezonem letnim. Chmury z białych zrobiły się szare i deszcz coraz bliżej.

W Grotnikach jedziemy już drogą powrotną w kierunku Aleksandrowa. A nad Aleksandrowem wisi czarna chmura burzowa. Jedziemy cały czas drogą asfaltową przez Jastrzębie Górne, przejeżdżamy przez rzekę Bzurę i wjeżdżamy do Aleksandrowa. Burza - chowamy się pod daszkiem restauracyjnym. Czekamy chwilę aż przejdzie ulewa słuchając "śpiewu" jastrzębia w miejskim skwerku. Aleksandrów jest jedynym miastem, jakie znam, gdzie w malutkim parku miejskim są zainstalowane na drzewach głośniki z dźwiękiem drapieżnika. Podobno miał wystraszyć gołębie okoliczne, podobno, bo gołębie głupie pewnie nie są i zorientowały się po pierwszych tygodniach, że ktoś geobiologicznie robi ich w konia. Dalej latają w parku i srają na ławki ;) Ulewa przeszła, więc postanawiamy jechać w stronę Łodzi. Niestety wody na ulicy jest tyle, że po przejechaniu paru metrów mam mokre całe plecy i spodnie - urok nieposiadania błotników. W Łodzi na Teofilowie łapie nas kolejna ulewa, chronimy się przed największym deszczem. Jesteśmy mokrzusieńcy, wszystko mam mokre. Deszcz nie jest znowu taki uciążliwy ale trzeba robić uniki przed wielkimi fontannami wody powstałymi po przejechaniu samochodu. Fale większe jak na Bałtyku! Do domu dojeżdżamy już w słońcu.

Żółty szlak z Maciejowa do Klsztoru w Łagiewnikach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz