Sezon rowerowy oficjalnie uważam za rozpoczęty. Dziś rower odkurzyłam z grubej warstwy kurzu i przypomniało mi się, że sprzęt ma kolor czarny a nie szary, jak sądziłam przez większość zimy.
Na pierwszy dzień sezonu wybraliśmy oczywiście pobliskie Łagiewniki, jako bazę wypadową. Bardzo przyjemnie jest mieć 3 km do lasu, nie trzeba się przebijać przez całe miasto aby dotrzeć do skrawka zalesienia - doceniam to. Ale do rzeczy:
Na początek zielony rowerowy szlak w Łagiewnikach od ul. Warszawskiej. Ten zielony szlak później wpada w niebieski, a później znów jest zielonym rowerowym. Generalnie trzeba się dostać na ul. Serwituty, przejechać wieś i stamtąd wjechać na górkę "beznazwy". Nie są to Moskule powszechnie znane, a inne wzniesienie w okolicy, z którego roztacza się piękny widok na pobliskie wsie (Klęk, Kiełminia, Dobra), widać lasy obok wsi Smardzew i Swędowa - tam docelowo chcieliśmy się kierować. Ze wzniesienia obraliśmy ścieżkę na wieś Dobra, przejechaliśmy przez drogę nr 71 i kierowaliśmy się na Swędów. Przecinając najpierw tory, przejechaliśmy pod autostradą A2, której na naszej mapie okolic Łodzi z bodajże z lat 70 nie ma [dobry znak, drogi się rozbudowują ;)]. W Swędowie kierowaliśmy się na las szczawiński. Przejechaliśmy las, w którym znajduje się Rezerwat Grądy nad Moszczenicą. Na początku dominują w nim drzewa liściaste ale później miło się jedzie wśród sosen. Wyjechaliśmy z lasu od strony południowej. Droga powrotna miała kierować ze Szczawina przez Glinnik, Smardzew i docelowo las Łagiewnicki ale źle skręciliśmy w Swędowie. Przejechaliśmy nieopatrznie szlak żółty, który prowadził właściwą drogą. Zostawiając szlak pojechaliśmy w stronę Czaplinka i Józefowa. Znaleźliśmy się w Klęku, stamtąd już blisko do górki "beznazwy" i ul. Serwitury w Łagiewnikach.
Łącznie 50 km, droga przyjemna leśno-wiejska. Jeszcze dziś było bardzo mało ludzi, więc jechało się tym bardziej miło. Nad głowami śpiewały nam tylko skowronki :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz