Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyprawa rowerowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wyprawa rowerowa. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 sierpnia 2009

Ostatni dzień


Dzisiaj cały dzień w Visby. Nigdzie dalej nie jedziemy ostatniego dnia. Czas pokupować pamiątki i pochodzić po starówce. Spędzamy godziny na chodzeniu, jeżdżeniu między kamieniczkami oraz na leżeniu na trawie nad brzegiem morza.
Wieczorem jemy tuńczyka na ławeczce starówkowej i jedziemy rozbić namiot zaraz przy szosie. Chodzi o to aby być jak najbliżej portu, bo z samego rana mamy prom. Rozbijamy się zaraz przed deszczem na parkingu, dla towarzystwa mamy ok. 30 przyczep kempingowych. To chyba standardowy parking przy wylocie z Visby, bo nawet łazienki są z prysznicami. Przez całą noc pada. Kolejnego dnia pakujemy się zaraz przed ulewą, mokry namiot będziemy suszyć w Nynenshamn.

niedziela, 9 sierpnia 2009

Z widokiem na wyspy



64 km

Rano pozwalamy sobie na dłuższe spanie, w końcu jest niedziela. Miły klimat wywołuje u nas nieśpieszne nastroje. Pakujemy się i przed drogą idziemy jeszcze się wykąpać. Małe molo i w końcu głęboka woda! Można popływać :) Delektujemy się chwilą. Gdy mówię do W., że wychodzę, odzywa się siwa głowa w wodzie:
- Polacy?
- Tak – odpowiadam
- Znam wasz język ale jest bardzo trudny.
Hmmm ciekawe skąd szwedzka, starsza pani znała polski... można się tylko domyślać ;)
Kąpiel była miła ale mi jakiś maluśki skorupiak wszedł w pępek fuj!
Wyjeżdżając z łączki ucinam sobie jeszcze pogawędkę z miłym Kurdem, który zaznacza, ze jest z Kurdystanu a nie z Iranu. Mówi, że od wtorku ma się popsuć pogoda, jedzie w przeciwną stronę niż my, w stronę Fårö.

Wiejską drogą kierujemy się na Grötlingbo. Jesteśmy już na terenach, na których spotykamy więcej krów niż owiec. Gospodarstwa szwedzkie są bardzo uporządkowane, wszystko jest poukładane, oczywiście zdarzają się bałaganiarskie zagrody, ale w rzadkości. Coś co wzbudza mój podziw, to trawniki – w życiu nie widziałam na tak dużej przestrzeni, tak idealnie przystrzyżonych trawników. Przy domach mają pomalowane skrzynki – domki, koniki, kotki, ale czasami też się zdarzają jakieś kluski mało artystyczne.

Obieramy kierunek na Hoburgen na końcu cypla, ze wspaniałymi klifami. Widok nieziemski, ze wszystkich stron otacza nas morze. Na cyplu będziemy dziś spać, szkoda że się nie da na klifie (w zasadzie czemu się nie da?). Jedziemy drogą wzdłuż wybrzeża, przejeżdżamy obok muzeum kamieni. Czytamy, że Gotlandia była eksporterem kamieni i dostarczała piaskowce do Niemiec, cała Gotlandia jest zbudowana z tutejszego budulca.
Rozbijamy się nad brzegiem na polance ze średnim dostępem do morza. Aby się wykąpać musieliśmy przejść kawał drogi, w końcu znaleźliśmy dostęp do wody (tzn. że nie było tu tak dużo przygniłych glonów) ale w tym miejscu były glony… różowe. Nie wiem czy nie zacznę świecić w nocy.

niedziela, 2 sierpnia 2009

Szwecja nas wita


Po opóźnionym przybyciu do Nynashamn okazało się, że prom na Gotlandię najwcześniej mamy o 23.30, co oznaczało prawie 9 godzin czekania. Na początku ulokowaliśmy się w przytulnej przystani - dookoła pełno Szwedów, spacerujących, rozmawiających przy piwie, słuchających w knajpie Abby i grających w minigolfa.
Później przejechaliśmy okolicę, która urzekła nas uroczymi czerwonymi domkami. W końcowej fazie czekania oddaliśmy się rytualnemu czyszczeniu łańcuchów. Okazuje się, że ta czynność jest bardzo przyjemna.

Prom na Gotlandię przytłoczył nas swoimi rozmiarami - był tak ogromny, że stanie na pokładzie otwartym przyprawiało o lęk wysokości. Podróż minęła szybko, bo tylko 3 godzinki i do tego przespane jednym ciurkiem :)

piątek, 31 lipca 2009

Gotlandia - dzień do wyjazdu

Oczywiście wyszło tak (jak zwykle), że nic nie zdążyłam opisać z wcześniejszych wypraw. W takim układzie na początek pojawi się Gotlandia :) Nasza upragniona i wyczekiwana.

Do wyjazdu dzień - 1. Jutro wyruszamy. Zanim dotrzemy na wyspę miną niemalże dwie doby - podróż promem jest naprawdę strasznie długa. Ja nie wiem, jak to wytrzymam. 5,5 godziny w pociągu relacji Łódź-Gdańsk, 18 godzin na promie Gdańsk-Nynashamn i 3 godziny na promie relacji Nynashamn-Visby. Wytrzymam :)

Sakwy spakowane, mapki wydrukowane, trasa wstępnie rozpatrzona, ciepłe polary wzięte, krótkie spodenki także, rower zapakowany. Rower wygląda prawie, jak TIR 8-mio przegubowy ;) Acha no i ostre zapalenie gardła też prawie wyleczone.

Opis wyprawy oczywiście po przyjeździe będzie zrealizowany, a teraz pędzę ku Faro :)