Trasy na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej są doskonałym miejscem na zmęczenie nóg, obfite podjazdy i lekkie górki zapewnią wycisk. Wszystko w leśno-polno-małomiasteczkowej scenerii.
Czerwony i czarny szlak pokonany z Podlesic. Można wskoczyć na czerwony szlak zaraz pomiędzy Gościńcem Jurajskim a Hotelem Ostaniec. Ścieżka wiedzie przez piaszczysty, leśny teren. Lekkie podjazdy i szybkie zjazdy. Czerwony szlak rowerowy prowadzi w bezpośrednim sąsiedztwie pieszego szlaku Orlich Gniazd, dlatego jadąc przez Zdów wjeżdżamy do Bobolic, gdzie można podziwiać sprywatyzowany ale dzięki temu odremontowany zamek. Zaraz za Bobolicami kolejny zamek w Mirowie. Tu opuszczamy szlak i kierujemy się trasą na Kotowice i następnie na miejscowość Góra Włodowska. Łapiemy czarny szlak i jedziemy w stronę Rzędkowic, po drodze można zrobić przystanek przy Skałach Rzędkowickich, z których prowadzą szlaki piesze w stronę Góry Zborów. My kierujemy się dalej szlakiem czarnym aż do szosy nr 792. Wjeżdżamy na Górę Zborów, a w zasadzie wchodzimy z rowerami pod pachą. Piękne widoki tak oszałamiają, że zamiast zejść czerwonym szlakiem i dotrzeć nim do szosy a następnie prosto do Podlesic, schodzimy na północną stronę góry i wjeżdżamy na szlak pieszy na zbiornik wodny. Ostatni odcinek niebieskim szlakiem to w zasadzie leśny zjazd prosto pod Gościniec Jurajski.
Trasa zrobiona z Na Rowerach w ramach wyjazdu służbowego :)
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jura. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 9 czerwca 2013
sobota, 3 lipca 2010
Złoty Potok

Spontanicznie pojechaliśmy na wycieczkę rowerową na Jurę. Nie mając dużo czasu wyruszyliśmy na niezbyt długą trasę - 20 km.
Start oczywiście w Złotym Potoku na pieszym szklaku czerwonym. Pogoda była dość uciążliwa - bo słonecznie i duszno, co w lesie niestety nie sprzyjało odpowiedniej jeździe. Człowiek oblewał się potem zaraz po wejściu na siodełko. Czerwony szlak jest interesujący, bo prowadzi przez las, po lekkim wzniesieniu, także trzeba się napedałować pod górę. Przewalone drzewa, które nam utrudniały jazdę wiosną, teraz też dały o sobie znać - wycieczka rowerowa miejscami zamieniała się w wycieczkę z rowerem na ramieniu. Komary, duchota, pot na plecach i rower pod pachą - każdy weekend mogę tak spędzać ;) Po wdrapywaniu się na wzniesienie (lekko ponad 300 m n.p.m.), zjazd. Za Skałą z krzyżem czerwony szlak pieszy łączy się z czarnym rowerowym. Skręciliśmy zatem w lewo i pojechaliśmy utwardzoną ścieżką na wschód. Przyjemna leśna droga po dość płaskim terenie. Przed Ludwinowem zgubiliśmy szlak, zamiast na rozjeździe trzymać się czarnych znaków i pojechać prosto, my skręciliśmy w lewo i skierowaliśmy się w stronę leśniczówki. Na szczęście dość szybko ścieżka zniknęła i zorientowaliśmy się, że najpewniej źle jedziemy. Ludwinów, Nowy Gorzków i Stary - lekki podjazd i długi zjazd. Później trasa znowu wjeżdża w las. Lekko i bez problemów dojechaliśmy do Złotego Potoku od strony wschodniej.
czwartek, 29 kwietnia 2010
Jura na rowerze
Niedzielny wypad na Jurę można zaliczyć do udanych. Nie dość, że słońce opaliło nosy, to jeszcze mocno popedałowaliśmy po wzniesieniach.
Trasę rozpoczęliśmy z punktu wypadowego pod Złotym Potokiem - parking dla samochodów przed Ostrężnikiem. Lekkie podpompowanie kół i w drogę, nasz cel - Sokole Góry. Na początku ruszamy w stronę wsi Krzyże, mijamy Bramę Twardowskiego i po paru metrach gubimy szlak. To mnie po raz kolejny utwierdza w przekonaniu, że szlaki na Jurze są oznaczone koszmarnie. Mam wrażenie, że nie ma w nich żadnej logicznej całości, na każdym niemal skrzyżowaniu zastanawiam się ile osób jednocześnie wyznaczało ten sam szlak, idąc w zupełnie innych kierunkach. W każdym razie, zbaczając ze szlaku w lesie już na samym początku robimy lekki podjazd i zjazd, później się wracamy, więc znowu jest podjazd i zjazd. W Krzyże wjeżdżamy na zielony szlak i jedziemy nim w stronę Sokolich Gór przez Zrębice. Trasa jest bardzo przyjemna - przez szosę i las. Parę razy musimy zbaczać ze ścieżki, ponieważ leśne dukty są nieprzejezdne. Tegoroczna zima przyczyniła się do tego, że w lesie jest masa połamanych drzew. Wygląda to przerażająco, widzieliśmy całe połacie powalonych sosen i połamanych konarów. Szlaki nie są niestety uprzątnięte, więc rowerem nie da się przejechać. W Górach mijamy spore grupy ludzi. Generalnie nie trzymamy się jednego szlaku, co chwila zmieniamy kolor. Wyjeżdżając z gór pokonujemy dość ostry podjazd, na którego szczycie roztacza się piękny widok na lasy Sokolich Gór, i nawet widać fragment Częstochowy. Kierujemy się drogą na Biskupiece, według naszego przewodnika to czarny szlak im. B. Rychlik. W Biskupicach odpust. Obwarzanki, balony i plastikowe kwiatki. Miejscowy kieruje nas (zwracając się do nas "panowie") na Zaborze. Za Zaborzem jest ładny podjazd - długi i męczący. Wynagrodzenie otrzymujemy w postaci Srogiej Skały - odpoczynek pod nią i punkt widokowy na niej wynagradza poniesiony wysiłek. W Suliszowicach mijamy ładne skałki i prosto szlakiem zielonym kierujemy się na Ostrężnik. Prawie 50 kilometrów po Jurze w wiosennym słońcu zaliczone :) Zdjęć brak - tym razem mogłam pokonywać zjazdy bez obaw, że za sekundę się przewrócę i przekoziołkuję z aparatem na plecach, zmiażdżę obiektyw a w efekcie zobaczę jego konstrukcję od środka.
Trasę rozpoczęliśmy z punktu wypadowego pod Złotym Potokiem - parking dla samochodów przed Ostrężnikiem. Lekkie podpompowanie kół i w drogę, nasz cel - Sokole Góry. Na początku ruszamy w stronę wsi Krzyże, mijamy Bramę Twardowskiego i po paru metrach gubimy szlak. To mnie po raz kolejny utwierdza w przekonaniu, że szlaki na Jurze są oznaczone koszmarnie. Mam wrażenie, że nie ma w nich żadnej logicznej całości, na każdym niemal skrzyżowaniu zastanawiam się ile osób jednocześnie wyznaczało ten sam szlak, idąc w zupełnie innych kierunkach. W każdym razie, zbaczając ze szlaku w lesie już na samym początku robimy lekki podjazd i zjazd, później się wracamy, więc znowu jest podjazd i zjazd. W Krzyże wjeżdżamy na zielony szlak i jedziemy nim w stronę Sokolich Gór przez Zrębice. Trasa jest bardzo przyjemna - przez szosę i las. Parę razy musimy zbaczać ze ścieżki, ponieważ leśne dukty są nieprzejezdne. Tegoroczna zima przyczyniła się do tego, że w lesie jest masa połamanych drzew. Wygląda to przerażająco, widzieliśmy całe połacie powalonych sosen i połamanych konarów. Szlaki nie są niestety uprzątnięte, więc rowerem nie da się przejechać. W Górach mijamy spore grupy ludzi. Generalnie nie trzymamy się jednego szlaku, co chwila zmieniamy kolor. Wyjeżdżając z gór pokonujemy dość ostry podjazd, na którego szczycie roztacza się piękny widok na lasy Sokolich Gór, i nawet widać fragment Częstochowy. Kierujemy się drogą na Biskupiece, według naszego przewodnika to czarny szlak im. B. Rychlik. W Biskupicach odpust. Obwarzanki, balony i plastikowe kwiatki. Miejscowy kieruje nas (zwracając się do nas "panowie") na Zaborze. Za Zaborzem jest ładny podjazd - długi i męczący. Wynagrodzenie otrzymujemy w postaci Srogiej Skały - odpoczynek pod nią i punkt widokowy na niej wynagradza poniesiony wysiłek. W Suliszowicach mijamy ładne skałki i prosto szlakiem zielonym kierujemy się na Ostrężnik. Prawie 50 kilometrów po Jurze w wiosennym słońcu zaliczone :) Zdjęć brak - tym razem mogłam pokonywać zjazdy bez obaw, że za sekundę się przewrócę i przekoziołkuję z aparatem na plecach, zmiażdżę obiektyw a w efekcie zobaczę jego konstrukcję od środka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)